wtorek, 30 listopada 2010

Super-bajka o super-aucie, cz. 10

Ciekawa to praktyka, że firma mająca ambicje wyprodukować samochód segmentu supercar, zaprasza na "prezentację" wczesnego prototypu, dziennikarza gazety, która traktuje o... rynkach kapitałowych. Jest to o tyle ciekawe, że prezes spółki, która de facto jest na giełdzie notowana, od produkcji auta się odżegnuje ("Nie robimy superauta"), a spółka która produkcję prowadzi, na ową giełdę wybiera się z oporami (wielokrotnie przesuwany termin debiutu).

Pytanie chyba należałoby postawić inne: czy dziennikarze czasopism traktujących o motoryzacji pozostawiliby na prototypie suchą nitkę?

Czy redaktorzy potraktowaliby poważnie zdanie o przypadkowości podobieństwa z Reventonem i nie zechcieli drążyć tematu praw autorskich i korespondencji z prawnikami z Lamborghini?

Czy w ogóle nie interesowałyby ich właściwości jezdne, podstawowe testy bezpieczeństwa, atesty, starania o dopuszczenie do ruchu itd.?

Czy nie byliby zainteresowani jakąkolwiek dokumentacją techniczną, rysunkami techniczymi i projektami?

Czy nie chcieliby porozmawiać z inżynierami pracującymi przy projekcie? Sprawdzić ich doświadczenie, osiągnięcia i wykształcenie.

I na koniec pytanie fundamentalne (plus mały news): czy redaktorzy z czasopism o autach także nie zauważyliby, że na użytek "prezentacji" brakujące elementy nadwozia uzupełniono kartonem, szpachlą i lakierem? Czy takie odkrycie zostałoby przemilczane czy raczej wyśmiane i poddane krytyce? Czy dziennikarz motoryzacyjny puściłby płazem zrobienie go w yoyo.pl?


poniedziałek, 29 listopada 2010

Super-bajka o super-aucie, cz. 9

Choć trudno w to uwierzyć - kolejny termin prezentacji auta zostaje niedotrzymany. Wydawało się, że tym razem, to faktycznie może być ta ostateczna data i wymęczony prototyp auta zostanie pokazany. Nic z tego. Zamiast tego dowiadujemy się o kolejnym kwartale. Tym razem kwartał jest w roku 2011. Zresztą informacja podana dość ostrożnie i z rezerwą ("Liczymy, że będziemy mogli zaprezentować go w I kwartale 2011 r. – mówi Tomkiewicz."), co powoduje, że nawet mega-optymistom mogą opaść ręce...

Czego jeszcze dowiadujemy się z tekstu, który został opublikowany w Gazecie Giełdy Parkiet? Przede wszystkim tego, że VenoCar istnieje. No, ale to wiemy od dawna. Nie wiedzieliśmy tylko, że nadal znajduje się w fazie nie nadającym się do prezentacji. Z listy rzeczy do wykonania nie wygląda to najlepiej: "(...) konieczne jest dokończenie prac nad elementami nadwozia i elektroniką, wykończenie wnętrza i lakierowanie auta.". Wygląda na to, że prezentacja auta może się zbiec dopiero z Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej (swoją drogą można znakomicie połączyć marketingowo oba wydarzenia).

Dowiadujemy się również, że na superauto nie ma jeszcze ani jednego - choćby potencjalnego - klienta. Z tego powodu nie wiadomo czy w ogóle zostanie podjęta próba zbudowania egzemplarza na sprzedaż. Dziwne, bo przecież kilka lat temu spółka rozpoczęła proces sprzedaży (Raport 34/2008). Panowie Kuich i Tomkiewicz twierdzili nawet, że mają skrzynki e-mailowe wypełnione klientami... Chyba jakiś dziwny wirus wykasował korespondencję. Pech!

Tak czy siak "(...) jeżeli znajdą się chętni na kupno auta, produkcja ma ruszyć już w innym miejscu" choć, co wiele bardziej ważne "dalszy los projektu zależny jest od zainteresowania autem. – Nie rozpoczniemy produkcji VenoCara bez otrzymania zamówień potwierdzonych zaliczką". Przy okazji pytanie od nas: czy na superauto przyjmują Państwo w rozliczeniu weksle?

I na koniec element humorystyczny, czyli przypadkowe, bliźniacze podobieństwo VenoCara do włoskiego Lamborghini Reventona: "Projektanci auta zapewniają (...), że podobieństwo nie było zamierzone, a oba modele będzie różnić wiele szczegółów". To chyba już zaczynamy rozumieć dlaczego produkcję auta najlepiej zlecić komuś w Chinach. Nikt, tak jak oni, nie zna się na podróbkach...


czwartek, 25 listopada 2010

ETD, czyli jak zarobić na czysto 2 bańki

Opisując historię firmy Internet Idea nie spodziewaliśmy się, że sprawa powtórzy się kilka dni później z inną spółką naszych biznesmenów. Owszem, doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że schemat jest utarty, ale sprawa z ETD wyszła zupełnie przypadkowo.

Otóż dzień po publikacji naszego tekstu opisującego oszukiwanie pracowników etatowych i kontraktowych oraz wyprowadzanie majątku ze spółki Internet Idea, prezes VENO, p. Arkadiusz Kuich, uczciwie przyznał na łamach "Pulsu Biznesu" ("Akcja Inwestor"), że nie liczy na wiele, jeśli chodzi o zwrot długu od ETD: "Jest bardzo małe prawdopobieństwo odzyskania tych pieniędzy od ETD". (pisownia oryginalna)

Wszyscy Czytelnicy doskonale orientują się, kto sprawuje pieczę nad ETD, bo wiedzą, kto rządzi firmą Heros Capital Ltd (formalny właściciel ETD). To oczywiście sprawdzona w bojach osoba, z którą prezes robi interesy, co w przypływie szczerości opisał na firmowym (!) blogu - "interesy robię przez wiele lat z tymi samymi osobami, do których mam zaufanie i które się sprawdziły (...)".

Wobec powyższego, zadziwiające jest, że prezes nie interesował się ogromnym (jak na skalę Veno) długiem. A może nie chciał się interesować? A może właśnie interesował się i chciał sprawę doprowadzić do końca wzorem Internet Idea? Jeśli tak - udało się.

Dosyć komicznie brzmi przekonywanie o tym, że prezes od dawna nie wie co się dzieje w firmie, której pożyczył pieniądze. Z drugiej strony zamiast dług windykować, to negocjuje spłatę.

Tymczasem proszę spojrzeć na dwie informacje, do których - bez większego trudu - dotarliśmy. Szczególnie zwróćcie Państwo uwagę na czas ostatniej aktualizacji (rezerwacji domeny na kolejny okres - właściciel pozostaje ten sam, a jeszcze w lutym tego roku był nim p. Kuich!) i nałóżcie to na informacje docierające od prezesa w tym samym okresie:



Ciekawa sprawa, bo występujący powyżej numer telefonu jest także numerem kontaktowym do p. Adama Nowaka, słynnego specjalisty od PRu w spółkach GK VENO i etatowego "odpowiadacza" na e-maile od inwestorów indywidualnych. Pewnie to tylko zbieg okoliczności... No i jeszcze najnowszy wypis z KRS. Majowa aktualizacja:



Zapewniamy, że to nie wszystkie informacje, jakie udało się zebrać. Przecież akcjonariuszy najbardziej interesuje odzyskanie długu wartego 1/3 obecnej wyceny rynkowej spółki. Jest jeszcze majątek ETD. To znaczy był... Ale przecież pod ziemię się nie zapadł. Czy zagrano film pt. "Internet Idea", część 2?...

sobota, 20 listopada 2010

Super-bajka o super-aucie, cz. 8

Po raz kolejny u naszych biznesmenów zaczyna robić się nerwowo. Tydzień temu w firmie Veno Automitive S.A. pracownik, na którym opierał się projekt VenoCara nie wytrzymał tego, co się dzieje i powiedział p. Łukaszowi Tomkiewiczowi, że jest głupi (wersja delikatna) i... wyszedł. Posyłanie inwektyw nie najlepiej świadczy o całym projekcie i ewentualnym sukcesie.

To jednak nie wszystko - okazało się, że w każdej chwili Straż Pożarna może zamknąć garaż ("zakład produkcyjny"), bo w nieodpowiednich warunkach składowane są materiały łatwopalne.

W ostatnich dniach p. Tomkiewicz w bardzo szybkim tempie ów garaż wraz z całą zawartością ubezpieczał. Dopiero teraz! Złośliwi twierdzą, że spodziewa się pożaru. Taki pożar, to prawdziwa "tragedia" dla całego projektu - tuż przed oczekiwanym debiutem TRACH! Nieznani sprawcy spalili wart wiele milionów prototyp VenoCara, a wraz z nim formy, dokumentację, komputery i zdjęcia. Zapewne ludzie złej woli lub konkurencja z Rosji. A przepraszamy - Marussia, to nie jest żadna konkurencja.


środa, 17 listopada 2010

Internet Idea, czyli jak kończą spółki p. Kuicha i Tomkiewicza

Poniżej opisujemy jeden ze "znakomitych biznesów", jakie prowadzili panowie Arkadiusz Kuich, Marek Tomkiewicz i Piotr Gniadek. Interes skończył się jak wszystkie przedtem i wszystkie potem - totalną klapą. Nie przeszkadza to wszystkim Panom zakładać kolejne spółki i naciągać inwestorów na coraz to nowe wizje i pomysły. Czasem nawet historia potrafi zatoczyć koło i na ulicy Botanicznej 27, gdzie "ostatni raz widziano" p. Tomkiewicza mamy nowe spółki, m.in. giełdowy Oponix S.A. I tylko nazwiska są te same. Pantha rhei...

W firmie Internet Idea problemy pojawiły się w czerwcu 2001 roku. Firma przestała regulować swoje zobowiązania, nie tylko wobec pracowników, ale zalegała z opłatami za łącza w NASK, nie regulowała płatności w TP S.A, czynszu za wynajem pomieszczeń. Doszło nawet do sytuacji, w której z powodu zadłużenia wyłączona na jakiś czas została domena yoyo.pl.

Pracownicy oczywiście byli informowani, że kłopoty są przejściowe. Mimo to w firmie panowała bardzo nerwowa atmosfera, ale nikt nie chciał mówić głośno o tym, co się dzieje. Firmy leasingowe zażądały zwrotu pojazdów, a linie telefoniczne zostały odcięte. Panowie Tomkiewicz, Gniadek i Kuich cały czas twierdzili, że sytuacja jest pod kontrolą i to tylko chwilowe kłopoty, ale doskonale wiedzieli, że jest to nieprawda. Do siedziby firmy przychodzili z wezwaniami do zapłaty różni ludzie i zdarzało się, że prezesi chowali się przed nimi w toaletach (!)

Wtedy większość pracowników zrozumiała, że firma tonie. Pracownicy etatowi i współpracownicy nie otrzymali wynagrodzeń za kilka miesięcy (czerwiec - listopad). Dopiero po czasie okazało się, że osoby, które były zatrudnione w spółce na zasadach własnej działalności gospodarczej i rozliczały się z firmą za pomocą faktur, nie otrzymywały wynagrodzeń od mniej więcej roku czasu.

Na początku listopada 2001, po wejściu do siedziby - wszystko stało się jasne. W ciągu jednego weekendu z firmy wyniesione zostało 3/4 sprzętu: routery, serwery, switche, prawie całe wyposażenie serwerowni. Większość z tych rzeczy była własnością banków, ale nigdy nie została im zwrócona. Przedstawiciele banków nachodzili siedzibę firmy chcąc zaewidencjonować sprzęt, który był przecież ich własnością. Z oddziału krakowskiego spółki zniknęły wszystkie komputery, drukarki, faxy, sprzęt biurowy, nawet szafy na odzież... 

Od tej pory panowie Arkadiusz Kuich, Marek Tomkiewicz, Piotr Gniadek i Bogdan Paszkowski więcej nie pojawili się w siedzibie firmy. Pracownicy próbowali odzyskać swoje pieniądze na różne sposoby: czatowano przed domem Marka Tomkiewicza i wydzwaniano do niego. Wszystko bezskutecznie. W końcu zdecydowano się na pozew sądowy. W trakcie rozpraw nikt z zarządu firmy się nie pojawił i nie przysłano żadnego pełnomocnika.

Dotarliśmy do dokumentacji jednej z takich spraw. Poniżej przedstawiamy skany. Jak widać decyzja sądu jest jednoznaczna i nakazująca Markowi Tomkiewiczowi zwrot należności za przepracowane miesiące. Otrzymał on informację o ciążących na nim zobowiązaniach, ale jak do tej pory ma za nic sądowe nakazy i spokojnie nadal działa w biznesie. Skierowano też wniosek do komornika, ale egzekucja okazała się bezskuteczna, bo komornik nie był w stanie ustalić składników majątku Tomkiewicza (!!!)

Jak widać, panowie Marek Tomkiewicz, Arkadiusz Kuich czy Piotr Gniadek oraz reszta dawnego zarządu spółki Internet Idea mają się nadzwyczaj dobrze. I tylko oszukani pracownicy Internet Idea skazani są na walkę o należne pieniądze. Nie dziwimy się, że spółki GK VENO S.A. nikogo nie zatrudniają. Z taką przeszłością fama szybko się rozchodzi i chyba nikt nie miałby ochoty pracować w firmie, której szefowie oszukiwali pracowników, firmy leasingowe czy banki...

Zazdrościmy pomysłowości w kolejnych biznesach. Także odwagi, bo trzeba mieć odwagę do takich posunięć, jakie wykonano wobec pracowników i wierzycieli. Tylko koniec tych wszystkich spółek jest smutny. Firma upada i pozostaje bez jakiegokolwiek majątku. Bez symbolicznej złotówki.







piątek, 12 listopada 2010

Veno Automotive tylko dla..., cz. 2

Chętnych do objęcia po cenie emisyjnej (nominalnej?) coraz więcej... Wystarczy akcji dla fanów VenoCara skazanych na opłacanie kolejnych emisji VENO S.A.?

W trzecim kwartale nadal nie została ostatecznie rozliczona umowa sprzedaży składników majątkowych z 31 grudnia 2009 r. zawarta z VenoAutomotive S.A. Emitent rozważa różne warianty ostatecznego rozliczenia tej umowy w tym objęcie akcji Veno Automotive S.A.

wtorek, 9 listopada 2010

Oponix, Oponeo, Orzeł Opony

Ta sama branża -
Ten sam profil -
Ten sam rynek zbytu -
- Inny zarząd
- Inny akcjonariat
- Inna stopa zwrotu


Źródło: Stooq.pl


niedziela, 7 listopada 2010

ABACAB NT i Carbon Invest, czyli na co poszła emisja, cz. 2

W maju informowaliśmy o nabyciu przez VENO SA akcji spółki ABACAB NT. Pisaliśmy w tej sprawie m.in.:

_________________________

(...) kto stoi za tym funduszem venture (swoją drogą - ile ich jeszcze będzie w portfelu, nie pora zacząć coś produkować)? Prezesem ABACAB NT jest pan Tomasz Tyliński. Tak - dokładnie ten sam, który przychodzi Państwu na myśl, czyli udziałowiec Blumerang Sp. z o.o., a oprócz tego m.in.:

  - członek Rady Nadzorczej Letom Investment Sp. z o.o.,
  - prezes Zarządu Autogroup SA,
  - wiceprezes Zarządu Blumerang PRE IPO SA,
  - członek Rady Nadzorczej Veno Automotive SA.

Mając tak silną pozycję w GK VENO, ciekawe na ile sam sobie zlecił wykupienie tych udziałów, a na ile dogadał się w tej kwestii z prezesem A. Kuichem?

A więc znowu Ci sami ludzie, znowu te same firmy.
_________________________

Dzisiaj warto przypomnieć inną transakcję pana Tomasz Tylińskiego, a konkretnie spółki Blumerang Pre IPO. Tak, tak - chodzi o kupno od VENO akcji spółki Carbon Invest SA. Różnica w transakcjach jest taka, że VENO zapłaciło całość od razu (500 tys. zł), a Blumerang PRE IPO będzie płacił na raty (oby rzetelniej niż Heros Capital Ltd.). VENO za akcje Carbona dostało ponad 2 mln zł, ale po odliczeniu kosztów nabycia akcji zysk z "inwestycji" Gazeta Parkiet oszacowała na... 500 tys. zł. Zwykły zbieg okoliczności?

Czy Veno zarobiło na sprzedaży akcji Carbonu? Z naszych kalkulacji wynika, że wydatki Veno na nabycie akcji Carbonu, w przeliczeniu na akcje, wynoszą 10-11 groszy, faktyczny zarobek na transakcji wyniósł 0,5 mln zł.

Podsumujmy: pieniędzmi inwestorów z emisji VENO kupuje za 500 tys. zł akcje spółki ABACAB NT, której wycena została wynegocjowana z jej władzami (p. Tyliński). Kilka miesięcy później VENO sprzedaje Blumerangowi akcje Carbona i osiąga z tego tytułu zysk 500 tys. zł. Cena za Carbona została oczywiście wynegocjowana z władzami Blumeranga (p. Tyliński).

Czy akcjonariusze VENO sfinansowali Blumerangowi zakup akcji Carbona?

Bez analizy przepływów pieniężnych w firmie Blumerang i jego spółkach podległych możemy się jedynie domyślać i spekulować na ile to możliwe. Być może wyjaśnienia podejmą się w swoim czasie odpowiednie służby. Oczywiście finansowo jest to jak najbardziej możliwe. Nam jednak chodzi o możliwość, tak jawnego robienia inwestora w... yoyo.pl

Nawet Ci, którzy odrzucą ww. hipotezę z pewnością przyznać muszą, że ponownie najlepszym podsumowaniem całej sytuacji będą słowa z maja tego roku:

A więc znowu Ci sami ludzie, znowu te same firmy.

Gramy, aż do bólu - ty do ciebie, ja do mnie. A pieniążki płyną z firmy do firmy, ze spółki do spółki, a Panowie wymieniają się stanowiskami i wynagrodzeniami.


wtorek, 2 listopada 2010

Veno Automotive tylko dla znajomych królika?

Czy w dalszym ciągu Zarząd Veno Automotive S.A rozważa skierowanie emisji na preferencyjnych warunkach do aktualnych akcjonariuszy VENO S.A. i jeśli tak to kiedy można by spodziewać się szczegółów?

Czy będzie taka możliwość okaże się w listopadzie - w zależności od zainteresowania dużych inwestorów do których skierowano aktualną emisję.


Jak widać, już nie jest wcale pewne, że obecni akcjonariusze VENO dostaną jakiekolwiek akcje na preferencyjnych warunkach. Pojawili się natomiast tajemniczy duzi inwestorzy, którzy - jak wnioskujemy z odpowiedzi - otrzymali już ofertę nabycia akcji w podwyższonym kapitale.

Czy będzie wielką tajemnicą rozwikłanie kim są "duzi inwestorzy" (Namiron Investment Ltd, Heros Capital Ltd)? Być może pojawią się jakieś nowe nazwy spółek, może coś nowego na Cyprze lub w Anglii (Zen Capital)? Tak czy siak, prezes - jak uczciwie przyznał na blogu - robi interesy z ludźmi, których zna, więc nie oczekujemy zbyt wiele dla postronnych uczestników tej zabawy (czyt. inwestorów indywidualnych)...

PS. Prezesie, czy duzi inwestorzy nie mogliby kupić trochę (niedowartościowanych!) akcji VENO?