wtorek, 20 września 2011

Zaczynamy zabawę w superbajkę od nowa?


Wersja produkcyjna polskiego supersamochodu o nazwie Arrinera ma mieć całkowicie odmieniony wygląd w wersji produkcyjnej. Premiera wersji końcowej auta ma się odbyć na przełomie czerwca/lipca przyszłego roku.

Arrinera zapewnia, że nowy wygląd auta będzie 100% hitem. Będzie on o niebo bardziej nowoczesny i zaokrąglony, a nikt już nie będzie nazywał polskiego auta „polskim Lambo”. Prace nad nowym designem trwały równolegle z pracami nad prototypem. 



Jeśli powyższa informacja jest prawdziwa, w co trudno nawet nam uwierzyć, to okazuje się, że superbajka o superaucie zaczyna się kręcić na nowo. Mimo, że nad obecną wersją auta pracowali "najlepsi projektanci", a projekt nadzorował "najlepszy z prezesów", to całość kończy się klapą? 

Przepraszamy, ale jak nazwać inaczej to, co w efekcie niesie powyższa wiadomość?

Przecież Arrinera w obecnej wersji wcale nie jest na budowlanych profilach. Przecież jest znakomicie przygotowana i bezawaryjna. Przecież nigdy nie była krojona, łatana, krojona i znowu łatana. Przecież nie doklejano jej naprędce dachu. Przecież jest tyle patentów na wygląd i prawnicy Lamborghini nie będą mieli się czego czepić. Przecież prezes otrzymał tyle e-maili z ofertami na zaliczki. Przecież obecna Arrinera, to prototyp i wymaga tylko kosmetycznych poprawek.

I w końcu: przecież wszystko, co pisaliśmy o wielkiej amatorszczyźnie w budowie auta, braku wiedzy i umiejętności, to kłamstwa i manipulacje!

A teraz zaczyna się nowy serial? Nowe terminy, prototypy, umowy, emisje itd. itd. Jeśli to prawda, to czy tak ważna informacja nie powinna ukazać się w raporcie EBI kilka tygodni temu? Nie jako wiadomość ważna dla spółki, ale kluczowa dla jej przyszłości!

I tylko szkoda ponad 3 milionów złotych, które rozeszły się między palcami. Szkoda, bo to pieniądze inwestorów z kolejnych emisji akcji.

3 komentarze:

  1. Nibyprezes Łukasz Tomkiewicz opowiadał tyle o patentach na nadwozie superauta. Teraz słyszymy, że wersja produkcyjna ma być całkowicie inna. Po co więc firma wydawała pieniądze na ochronę wzorów do jednej tylko sztuki?
    Zmienią nadwozie, podwozie, wnętrze. Co zostanie z prototypu i po jaką cholerę w ogóle pracowano nad nim cztery lata i wydano trzy bańki?
    Okazuje się, że to nie superauto tylko maszynka do wyciskania kasy z frajerów!

    OdpowiedzUsuń
  2. to jeszcze nic , niech by nawet robili to 3 czy 4 nawet 5 czy 10 lat , niech to by nawet kosztowało 10 15 czy 20 mil.
    Tyle tylko, że to co robiła to spółka-śmieszka to jedno wielkie nieporozumienie .
    Przez 4 lata nie zbrobiono NIC kompletnie nic !!!
    Więc szkoda sobie zawracać gitary takimi gniotami co to nie prowadzą dz. operacyjnej.
    Cała ta GK V to jedna wielka wydmuszka , a prawdziwa jej wartość to ZERO , nie są w stanie wygenerować pozytywnego przepływu .Co najwyżej kupią funt kłaków za 100 i sprzedadzą drugiemu za 150 płatne w ratach wekslami obligacjami zamiennymi na akcje innej wydmuszki itd itp.

    OdpowiedzUsuń
  3. no tak ci rozkradli 3 miliony zetów ,
    a taki np. żydek
    radzio grabowski sprzedał 150 udziałów w śmieciu z łodzi ...za 2miliony pln.
    na założenie spółki wydał...5000 złoty !!!!

    OdpowiedzUsuń